5. Transport

Po Birmie poruszamy się głównie autokarami (wyjątkiem jest opisana uprzednio podróż łodzią z Mandalay do Bagan). W założeniu mamy co prawda przeprawę wewnętrznymi liniami lotniczymi do Sittwe, skąd dalej mamy udać się do Mrauk U, jednak w Bagan dowiadujemy się, że nasz cel jest praktycznie niedostępny dla turystów. „Praktycznie”, albowiem poza biletami lotniczymi (350$) dochodzi pozwolenie rządowe na pobyt w Mrauk U (300$ os./ dzień), oraz przewodnik (100$/ dzień). Być może chodzi o jakieś czasowe restrykcje nałożone na tamtejszą ludność. Może o rebeliantów, zamieszki… Cóż, Birma w pełnej krasie…

Jazda autokarem często trwa naście godzin. Sporo dróg jest wyremontowanych, oddawane są kolejne kilometry autostrad (z bramkami co 2 km), zatem komfort jazdy w większości przypadków nie budzi zastrzeżeń. Autokary całkiem ok, klimatyzowane. Na wyposażeniu torebka na plwociny betelu, szczoteczka do zębów, pasta, woda.
Duży, 50 calowy lcd emituje słynne z blogowych opowiadań seriale (backpakerzy właśnie ze względu na te osiągnięcia kinematografii birmeńskiej zalecają zabranie stoperów do uszu).
Jak to wygląda? Proszę. Scena z kuchni gdzie przy stole siedzi cała rodzina. Siedzo zupe jedzo. Rozmawiajo. Nikt nie wie o czym rozmawiajo, bo dźwięk najprawdopodobniej nagrywany jest na telefonie Sagem. Ale oto uwaga, wybucha kłótnia. Mikrofon w sagemie nie wyrabia. Pierdzi, przesterowuje. Na dodatek, pan robiący mastering w filmie, momenty kłótni, czy straszenia dziewczyn nieżywymi wężami na maksa zgłaśnia, żeby dodać stosownej dramaturgii. I tak przez kilka godzin jazdy. Później (jako, że nastaje cisza nocna), operator dvd włącza nam birmańskie teledyski. Da dan!
Trzeba Wam wiedzieć, że wszystkie pisenki w Birmie emitowane są w formie karaoke, więc od razu część autobusu wybudza się z sennego letargu i włącza do śpiewu. Wesoły autobus k…wa…
Piosenka ma zazwyczaj ok 15 zwrotek i tyle samo refrenów. Opowiada o tym jak się poznali, jak chodzili, jak nie lubili Go jej bracia i jaki łomot mu spuścili. O tym jak się pobrali, jak wyjezdżał w delegacje (bo był kapitanem samolotu), jak ona czekała, płakała, zamartwiała się. O tym jak ją zaskakiwał wysyłając listy z drugiego pokoju zdalnie sterowanym samochodzikiem i o tym, że w końcu ją zdradził.
Podobny repertuar, z podobniem brzmiącymi efektami dolby surround pojawia się w czasie każdej następnej wybrawy autobusem.

Dobrze zapamiętuję także pierwszą długą podóż autokarem na trasie Rangun – Kalaw. Tutaj stopery odpuszczam, nie rezygnuję natomiast z mp3 na uszach. Tak dogłuszony z dwoch niezależnych źródeł, zasypiam.
Ok. 4″ nad ranem operator dvd krzyczy: kala, kala! Ponieważ autobus nie kończy kursu w tym miejscu, zaspani zrywamy się z siedzeń, zabieramy nasze rzeczy i wybiegamy z autobusu. 4″ nad ranem plus klimat górskiego miasteczka robią swoje. Chciałbym wdziać polar, niestety, ten został w autobusie, ktory chwilę temu odjechał. Pytam pana, który koordynuje ruch na przystanku czy dysponuje autem. Tłumaczę, że coś zostało w autobusie, że gonić trza! Dwie krótkie dyspozycje i już podjeżdża do mnie motorek z panem w puchowej kurtce z kapturem. Rzucam się z tyłu w samym tylko tiszercie i rzucam tekst z Killera: to go goń!
Lecimy. Po jakimś kilometrze czuję, że sinieję. Ramiona, kolana… Z muchami na zębach nieśmiało rzucam panu przez ramię, że może itsmejknosens… „No problem mister”- słyszę. Pan przyspiesza.
Po kolejnych 20 km doganiamy autobus, który zatrzymuje sie w kolejnym miasteczku. Zsiadam z motorku jak Głupi i Głupszy przy wjeździe do Aspen… Widzieć minę dumnego z siebie kierowcy „ściagacza”, bezcenne… Ale polar mam :)
Gorący prysznic byłby wybawieniem… Niestety, w hotelu przed 6″ oferują tylko zimny. Też ładnie.

Jak wspominałem przy okazji wpisu o Rangunie, po Birmie, a już szczególnie na jej prowincji poruszają się pojazdy w roczniku 30+. Nikt nie dba o to czy mają światła (zdarza nam się jechać autokarem w nocy po górskiej serpentynie bez świateł!), ile emitują hałasu, CO2. Klakson musi być. Rekordzistą jest kierowca autobusu w drodze z Ngwe Saung, który jak mniemam, siadł dupą na klaksonie. 5 bitych godzin klaksonowania…
Najbardziej niesamowite jest to, że pomimo tej przestarzałej floty, braku jakichś 50% części w pojazdach, porozumiewaniu się klaksonem, jeździe na oślep, nie zwracania uwagi na pieszych, wszystko to jakoś funkcjonuje! Zarówno w miastach gdzie ruch jest naprawdę duży, jak i na prowincjach, nie widzimy choćby cienia zagrożenia na drodze…
Trasa Mandalay – Pyin Oo Lwin. Centrum chłodzenia motoryzacji…
Punkt Tankowania Skuterów.
W kwestii samochodów natomiast… nie nie, oczywiście nikt nie tankuje ich z litrowych butelek :) Z beczki rzecz jasna :)

 

Comment

Your email is never published or shared. Required fields are marked *