Moje pierwsze chwile w Birmie… Podczas podróży kilkakrotnie mam łzy w oczach. Tak się dzieje w momencie kiedy wjeżdżam do Rangunu i gdy żegnam go w drodze powrotnej… Z lotniska w stronę hostelu jadę skrzypiącym autobusem bez szyb. U nas podobne pojazdy służą strażakom do ćwiczeń: gaszenie/podpalanie/gaszenie/podpalanie (ten egzemplarz najwyraźniej nasłużył się fajermenom; czas go…
Wow, piękna fotorelacja!!
fantastyczne/zazdroszczę
wow!!! It’s incredible!!!!!
ach łezka się w oku kręci..
Genialne!
Łukasz, powroty wskazane :) Pewnie niezłym szokiem byłaby dla Ciebie dzisiejsza Birma :)
koloryt miejsca i historia powala
Marcin …kilka kadrów rewelacyjnych !!! gratulacje
Pozdrawiam :)
Widzę , że relacja już w toku. śliczne zdjęcia.
Parę razy zaglądałem , czy to już.
Ja jeszcze zbieram myśli (i zdjęcia), ale jak się pozbieram to dam znać.
(czyli jednak Ngwe Saung :) )
Asia z Tomkiem.
Ale niespodzianka :) Dzięki za odwiedziny! Tak, zdecydowaliśmy się na Ngwe Saung (i nie żałujemy). Tylko tego Mrauk U nie mogę odżałować… Cóż, może kolejnym razem… ;) Z niecierpliwością czekam na Waszą fotorelację! Pozdrawiam!
Marcin, tak tak mam zapisane w mojej głowie, że koniecznie muszę tam powrócić, choć wiele osób mnie do tego zniechęca mówiąc, że lepiej abym miał w pamięci tamtą Birmę, bo to co podobno teraz się tam dzieje może popsuć mi wspomnienia.
Sądzę, że jednak wybiorę się, lecz wiele czasu jeszcze musi upłynąć.
Łukasz, z tym zniechęcaniem to takie pierdzielenie. Ja słyszę to samo. Wychodząc z takiego założenia, to najlepiej nie ruszać się z domu i marudzić jaki to świat zepsuty przez turystów. Pomyśl, że Birma poznana została może w 10%. Mało kto rusza gdziekolwiek dalej poza Bagan, Inle, Mandalay, itp. Jak czad musi się dziać w jej pozostałych rejonach… (nawet nie wspominam o brązowych, czy czarnych strefach, które z czasem i tak zostaną włączone do ruchu turystycznego)
Marcin – boooskie <3 ta dziewczyna cała na złoto – o boziu jaka śliczna! w ogóle te dziciaczki takie słooodkie <3 i te widoki – Ty się chopie marnujesz w tych Gryficach.
Marcin , wiesz co ?
jak bym swoje myśli słyszał.
Również nie jestem z gatunku tych świątynnych. Te wszystkie Paje robią na mnie spore wrażenie ale raczej z zewnątrz :).
Czasem wystarczy po prostu z daleka.
Zapewne dotarliście do Mingun (skoro są zdjęcia z portu). My też mieliśmy taki zamiar. Wyjechaliśmy przed świtem motorbajkami na przystań . Za pół godziny otwierali kasy biletowe.
Nie kupiliśmy tych biletów. Sześć godzin spędziliśmy na przystani i okolicach, ciągnąc wzdłuż dopływu, przechodząc przez wioski, gdzie byliśmy zaskoczeniem. To było dla mnie najbardziej fotogeniczne i ciekawe miejsce w Mandalay. Spędziłbym wśród tych beczek ze skwaśniałym olejem i bambusowych manufaktur cały dzień (do zachodu słońca), ale nie chciałem zamęczyć żony. W każdym razie Mingun niezaliczony. I nawet mi nie żal :)
Widzę również wodospad w Pyin U Lvin :)
Tez tam dotarliśmy (także do Hsipaw). Będąc w Bagan chcieliśmy lecieć do Sittwe i MrakU, ale jak sam się zorientowałeś….
Dla mnie to znaczący powód by tam wrócić jak tylko otworzą te tereny.
Podczytując , pozdrawiam :)
Pozdrawiam również Łukasz Kędzierskiego (Keda – forum Nikoniarzy), którego relacja z Birmy była pierwszą przeczytaną przeze mnie i stanowiła inspirację do wyjazdu.
Po tym co zobaczyliśmy na U Bein, Inwie, odpuścilismy Mingun (również bez żalu:). Właściwie to z naszej perspektywy całe Mandalay można było odpuścić… (zdaje się, że rozmawialiśmy na ten temat) Owszem, powstało tam kilka fajnych zdjęć, ale wiesz – ciar na plecach brakowało ;)
W porcie byliśmy jedynie godzinkę, właśnie w drodze do Amarapury. Zazdroszczę Ci tego całego dnia… Czekam na foty! Ps. te, które dotychczas zobaczyłem – świetne. Wietnam i Indie – czad.
Bo my to trochę na opak zrobiliśmy. tak już mamy , że musi być wbrew logice.
Na most pojechaliśmy jeszcze po omacku motorkami. Byliśmy tam przd świtem. Różnica taka , że o świcie tam było jeszcze tylko 5 innych białych. Zawsze coś za coś – zachód słońca nam odpadł, a wschód był po stronie po której kursują łódki (więc czerwonego kółeczka w kadrze nie będzie :) . Potem dalej tymi skuterkami do Inwy. Mingun w ramach tego dnia nie był planowany (choć tak wygląda większość fakultetów – 3 byłe stolice -tyle, że od drugiej strony).
Za zdjęcia po prawdzie jeszcze się nie zabrałem. Aż głupio przyznać , ale robota i leń mnie ogarnęły. Dzięki za opinię odnośnie galeryjek, chociaż po obejrzeniu Twojego portfolio osobiście uważam ,że fotograficznie jestem jeszcze daleko w polu i muszę się poduczyć :)
Relacja jednak będzie .
Daleko, blisko, lepsze, gorsze… Bez sensu jest ocenianie fot w ten sposób. Dla mnie fascynujące jest to, że każdy widzi TE SAME miejsca zupełnie inaczej. Oglądam zdjęcia Łukasza Kędzierskiego, Bartka, Marcina Zaborowskiego (mojej dla odmiany inspiracji wypadu do Birmy :) i jestem w szoku, że tak wiele różnych rzeczy, w tak różny sposób można wyciągnąć z miejsc zdawałoby się oklepanych, na stówę odkrytych. To jest piękne! Tak więc czekam już tylko na Ciebie. Nie ociągaj się z obróbką, plisss ;)
bo to jak ze zbieraniem grzybów.
Jeden przejdzie i nazbiera.
Drugi po nim też ma pełen kosz. I następny też.
Zależy gdzie się spojrzy i na co nadepnie. Co spotka i zauważy. Każdy patrzy inaczej :)