1. Powrót z przeszłości

Zarówno przed wyjazdem, jak i w czasie podróży zastanawiałem się jak będzie wyglądał mój blogowy wpis o Birmie. Czy zdołam przekazać emocje, czy zdjęcia wystarczą by opowiedzieć to co w danej chwili w duszy mi grało, opisać jak wygląda jeden z najbardziej niesamowitych zakątków świata…
Z założenia, podobnie jak w przypadku dotychczasowych podróży, zrezygnowałem z konwencji dziennika. Jak by nie było nie jest to blog stricte podróżniczy i moi czytelnicy zaglądają tu bynajmniej nie dla słów. Po wtóre powstało wiele świetnych opracowań z cennymi wskazówkami (m.in. Bartka, z którego przed wyjazdem czerpałem garściami). Jest więc z czego korzystać, ja zaś zrobię dobry uczynek i zaprezentuję to co potrafię robić najlepiej-zdjęcia.

Tak myślałem wtedy. Dzisiaj siedząc przed bungalowem w Ngwe Saung Beach- ostatnim przed Rangunem etapem naszej miesięcznej podróży, powoli zmieniam zdanie.
Każdy kto odwiedził Birmę odczuwał ją inaczej. Każdy jechał z innym nastawieniem, co innego go zaskakiwało, co innego rozczarowywało, frustrowało, zachwycało… Pomimo powielanych i wydeptywanych „must see”, w sercu pozostawał inny, bardzo osobisty obraz Myanmar. Siłą rzeczy, to jedno z niewielu miejsc na ziemi, które skłaniają do refleksji nad własnym życiem, wartościach w nim dominujących, radości z rzeczy całkiem prostych, także relacji między ludźmi jakich nie jest nam dane już doświadczać.
Obawiam się, że tego wszystkiego nie zdołam przekazać w obrazach; nie zdołam także opisać smaków Birmy (przyznam, że po raz pierwszy w czasie podróży dostałem fioła na punkcie kulinariów:)
Zatem trochę słów będzie. Nie w formie dziennika, syntetycznych informacji o tym co, gdzie, za ile, ale właśnie w formie luźnych przemyśleń towarzyszących poszczególnym etapom podróży. Całość potraktowana bardziej tematycznie niż chronologicznie.
Sam materiał zdjęciowy podzieliłem na dwie części. Pierwszą z nich, dokumentalną, będziecie mogli zobaczyć już teraz. Tutaj zgodnie z powyższym, zdjęcia będą przeplatać się ze słowami i na odwrót. Azja widziana oczami spragnionego ucieczki od pogoni cha-wie-za-czym europejczyka. Ot, zrzucone z matrycy fotomyśli.
Druga część, to zdjęcia, które chciałbym Wam pokazać w dużym formacie. Jeśli starczy mi determinacji i uda się dopiąć sprawy organizacyjne, tak się stanie. Jeśli nie, to prędzej czy później, spoczną one w galerii echoprojektu :)

Zapraszam Was w podróż do Birmy.

 

Comment

Your email is never published or shared. Required fields are marked *