Pierwszy w blogowym dorobku post traktujący o małym tylko fragmencie weselnej biby. Ale czy oważ nie zasługuje na oddzielny wpis? Wszak ślub Moniki i Skiery to najbardziej rock’and’rollowa impreza jaką miałem przyjemność fotografować. A że dźwięki miłe memu sercu… ;) Mam nadzieję, że Monika nie obrazi się z powodu mnogości jazgoczących gitar, drących pychole facetów…
Super ! Takiego wesela jeszcze nie widziałem :D
Najlepsze jest to że impreza skończyła się dwa dni później w tym samym miejscu :) Cóż to był za ślub… a ile muuuuzyki :) w każdym razie Marcin – pełen szacun za foty. Pełna profeska !
Bubel jak zwykle udźwignął :)