Kolory Maroka

Maroko 2011 – wypad prawie fotograficzny. Dlaczego „prawie”?
Odpowiedź znają osoby, które miały okazję łyknąć trochę twórczości BrynzaBojs. Dla tych, którzy nie znają zacytuję wpis z dziennika Zabory: „Maroko 2011 to podróż pod pewnym względem niezwykła. Udało się, po pamiętnej kolędzie w 2010 roku, zebrać Bubla i Sebka. Nie będę wnikał w szczegóły tej niezwykłości ale znajomi, którzy znają obydwie persony wiedzą, że wizyta w Maroku z w/w osobnikami to gwarantowany wstyd na najbliższe cztery pokolenia”.
Coś było na rzeczy. Zresztą – cześć bekstejdżowa coming soon :)

Póki co zabrałem się za marokańskie ulice, których małą paczuszkę dzisiaj prezentuję.
Zawiedzeni będą Ci, którzy spodziewali się pejzaży na miarę toskańskich, czy choćby rodzimych sielskogramów. Zawiedzeni będą Ci, którzy pejzaży spodziewali się w ogóle :)
Maroko to przede wszystkim ludzie i miejsca, w których żyją. I takimi je zapamiętam. I do takich kiedyś wrócę.
Zabora uprzedzał: „To inny świat. Gdy przyjedziemy staniesz wryty nie wiedząc o co chodzi”. Miał rację.
Ten inny świat wchłonął mnie kolorami, zapachem i gwarem ulicy. Mały kosmos na ziemi :)

Comment

Your email is never published or shared. Required fields are marked *