Slub Gosi i Juliana. Dla mnie z kilku przynajmniej powodów niezwykły. Po pierwsze Para Młoda – przesympatyczni prawnicy z Berlina, po drugie… No własnie- Berlin. Przyznam, że jak nie darzę sympatią dużych metropolii tak tę ukochałem do żywego. Miasto, które oddycha zielenią, razi plątaniną stylów architektonicznych a jeśli ma serce, to z pewnością cierpi na jego arytmię. Pięknie nieprzewidywalne, nieprzewidywalnie piękne…
Po trzecie: tandem. Po raz pierwszy realizowałem reportaż z drugim fotografem. Do współpracy zaprosiłem znanego czytelnikom bloga Marcina Zaborowskiego i… nie żałuję :)
Kilkakrotnie czytałem o komforcie pracy z drugim fotografem: mniejszym stresie związanym z tym, że „coś nie wyjdzie”, możliwością odwazniejszego podejścia do fotoreportażu i czymś na czym przede wszystkim korzysta para młoda: odmiennością spojrzeń, wachlarzem kadrów. Zadna z tych teorii nie jest przesadzona. Naprawdę bezcenne doświadczenie.
Garść przemyśleń i zdjęć znajdziecie także na stronie Marcina.
Póki co, kilka nietypowych szotów tytułem zajawki. Nietypowych bo bekstejdź, a także strobist, którego nigdy dotąd nie uprawiałem :)